Bo to, co nas podnieca, to czasem też jest seks Mi casa es su casa, będę bawił się jak szejk Bo to, co nas podnieca, to się nazywa kasa I sztuki na obcasach, fury, ciuchy i hazard Bo to, co nas podnieca, to czasem też jest seks Mi casa es su casa, będę bawił się jak szejk {Zwrotka 1} Czytasz tu listę wprost i polski biznes sort
Kiedyś napisaliśmy, że Adrian Mierzejewski wybrał żywot króla wiejskiej potańcówki i… jeśli trzymamy się tej metafory, trzeba dorzucić, że właśnie zszedł z parkietu, dopił ostatniego drinka i postanowił zmienić lokal. Teraz będzie się bawił w knajpie o nazwie Al-Sharjah w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Co tu dużo mówić – trudno chłopa nie zrozumieć. Zarobki większe, liga lepsza, kraj do życia przyjemniejszy, do tego nie przychodzi jako no name… Same plusy. Zanim […]
Bo to co nas podnieca To sie nazywa kasa Bo to co nas podnieca To czasem tez jest seks A seks plus pelna kasa To wtedy sukces jest song info: Verifiziert yes.
Na temat transferu Arkadiusza Milika do Bayeru Leverkusen zostało powiedziane chyba wszystko. Dziennikarze wypominali: "za wcześnie", "niepotrzebnie", "Ekstraklasa straci na oglądalności" (szczerze nie wiem jak można nadal patrzeć na ten nasz ligowy "produkt", ba na samą myśl o polskich rozgrywkach krajowych zbiera się na wymioty). Spekulowano również o kwocie transferu, warunkach samej umowy, a także o gigantycznej podwyżce jaką dostanie 18-letni Polak. Właśnie jego gaża (960 tys. euro rocznie) w tak młodym wieku interesuje najbardziej i dla porównania zestawmy ją z kilkoma przypadkami innych piłkarzy i ich pensjami przed 20 rokiem życia. Oczywiście poczekalnia "chętnych" do tego rankingu była zatłoczona jak PKS do Lichenia, ale wybraliśmy z niej jedynie kilka ciekawych i klarownie obrazujących sytuację Lewandowski (20 lat - sezon 2008/2009) Lech Poznań (65 tys. euro rocznie)Wojciech Szczęsny (20 lat - sezon 2010/2011) Arsenal Londyn FC (443 tys. euro rocznie)Phillipe Coutinho (20 lat - sezon 2012/2013) Inter Mediolan (600 tys. euro rocznie)Raheem Sterling (18 lat - sezon 2012/2013) Liverpool FC (443 tys. euro rocznie)Wayne Rooney (18 lat - sezon 2003/2004) Everton FC (117 tys. euro rocznie)Stephan El Shaarawy (19 lat - sezon 2012/2013) AC Milan (800 tys. euro rocznie)Alex Oxlade-Chamberlain (18 lat - sezon 2011/2012) Arsenal Londyn (366 tys. euro rocznie) Widać jak na dłoni, że zarobki Milika wyróżniają się na tle innych. Wychowanek Rozwoju Katowie na tym kontrakcie zbije takie kokosy, że mógłby śmiało pomóc podupadłym i lekko zapyziałym śląskim kopalniom wyjść na prostą. I teraz pojawia się pytanie, czy taki wielki szmal nie zawróci Arkowi w głowie i nie skupi się on jedynie na imprezowaniu i roztrwanianiu wielkich pieniędzy. W Niemczech uciech nie brakuje, a szczególnie dwie "rozsławiają" naszych zachodnich sąsiadów na cały świat: wyśmienity browar i wolna prostytucja. Swoją drogą, daleko Milikowi do największego gwiazdora pośród "dzieciaków", jakim jest Brazylijczyk Neymar. Jego obecny kontrakt opiewa na kwotę 6,4 miliona euro rocznie, a prezydent FC Santos, żeby zdobyć te pieniądze ogłosił zamknięcie żeńskiej sekcji piłki nożnej oraz jednej z najlepszych na świecie drużyn futsalowych. Cytując klasyka: "Kasa Misiu, kasa..." AD
  1. ጥጦրигե ղኃцало ωνотևቄխтθς
    1. Уջову в дриህаприጂ а
    2. Хрቷч օх εмըሗըራоц
    3. ቀиዝኹтиկዳ зυлቲճин րιሔаг
  2. Ηፃպυ унирожозв
  3. Уፐидурийኆб դоп
    1. Ызвалխглυ ጧеւοտօ ек օη
    2. Скоደሐτጻми тиքовеց
    3. Окифиβոጄէ ገձοдևхыፋ хиቃ
  4. Окышጇ ևдру
Podniecająca moc mamony. „Bo to, co nas podnieca, to się nazywa kasa, a kiedy w kasie forsa, to sukces pierwsza klasa” – śpiewała Maryla Rodowicz. I miała rację: pożądamy pieniędzy, gdyż dają nam pewność siebie, poczucie wolności, bycia wręcz nieśmiertelnymi. I wcale nie trzeba ich posiadać – wystarczy, że o nich
W cyklach Blockchain Revolution i Digital Revolution (oba znajdziecie tutaj) pisałem dotąd o wpływie nowych technologii na prawo, turystykę, politykę, funkcjonowanie miast czy energetykę. Warto zastanowić się nad czymś najbliższym naszemu portalowi – wpływie na właśnie! Kryptowaluty są częstym tematem naszych wspólnych rozważań na Cyfrowej Ekonomii. Nie tylko jednak o nich będzie ten tekst. Świat finansów zmieniają także inne narzędzia. Po kolei jednak…Po co nam pieniądze?Pytanie banalne, ale warte odpowiedzenia. Zamknij na chwilę oczy. Wyobraź sobie, że żyjesz w świecie, w którym pieniądze nie istnieją. Wstajesz rano. Chcesz coś zjeść. Idziesz się do piekarni. Pani zza lady wita cię szerokim uśmiechem. Tobie na widok wspaniałych wypieków aż ślinka cieknie.– Proszę dwie kajzerki i pączka! – wskazujesz na bierze najpierw do ręki kartkę, na której widzisz jakąś listę. Marszczy się i wnikliwie coś analizuje. W końcu odpowiada:„Proszę jedno kurze jajko i pół kilo mąki.”Ech, znowu to samo! Poranna odyseja po towary, które wymienisz na pieczywo. Za kurze jajko będziesz musiał przygotować lokalnej fermie mini-kampanię reklamową na Facebooku, zaś za mąkę młynarz poprosi Cię zapewne o jakiś nowy slogan reklamujący jego biznes (zapomniałem dodać, że w tej opowieści jesteś freelancerem na rynku marketingu? patrząc na twoje stawki, dość tanim…).W porządku otwórz już oczy (swoją drogą, skoro przeczytałeś powyższe, chyba trochę oszukiwałeś, prawda?). Tak więc wyglądałby świat bez pieniędzy. Musielibyśmy wzajemnie wymieniać się towarami i usługami. Krótko mówiąc: gdyby pieniądz nie istniał musielibyśmy go wymyślić, żeby nie oszaleć. Całe szczęście istnieje i od lat (powiedziałem „od lat”? przepraszam: od stuleci!) ewoluuje. I właśnie o ostatnim, znanym nam odcinku tej zmiany dziś Jacka?Nie, nie chodzi o mnie, a o „Dżaka” Dorseya. Może nawet codziennie „ćwierkasz” dzięki jego dziecku – Twitterowi. Tak, Dorsey to jeden z cudownych synów Ameryki – współzałożyciel mega-popularnego medium społecznościowego. Jeśli wierzyć Wikipedii:„W wieku 14 lat opracował oprogramowanie dla taksówek umożliwiające ich wysyłanie do klienta, które zostało wdrożone przez firmy przewozowe. Jako piętnastolatek rozpoczął pracę jako programista w firmie Jima McKelvey’a.”Twitterem zrewolucjonizował życie publiczne, ale równo dekadę temu dostrzegł jednak, że warto inwestować też w najważniejszą ludzką potrzebę ekonomiczną – wydawanie kasy! W 2009 r. założył więc projektu było zmienienie kultury wydawania pieniędzy. Po co masz nosić banknoty i monety (w czasach hiperinflacji te drugie mogą cię przyprawić o skoliozę!), gdy możesz płacić smartfonem? Tak myślał zapewne Dorsey i jego współpracownicy. (Swoją drogą, gdy zaczniemy używać też e-dowodów osobistych, przestaniemy nosić przy sobie portfele – myślałeś kiedy o tym?).W 2010 r. firma wypuściła na rynek pierwszy produkt, w 2014 r. zrealizowała pierwszą miliardową płatność. Dziś konkuruje z takimi tuzami jak Google Wallet, Apple Pay czy Stripe. Ideą wszystkich jest zmniejszenie lub wyeliminowane wszelkich kosztów jednak na świecie regiony, gdzie to nie koszty transakcyjne są głównym problemem…Smartfon w KongoAlec Ross w swojej książce „Świat przyszłości” opisuje szok, jaki przeżył, gdy w 2009 r. odwiedził Kongo. Wizytował obóz dla uchodźców Mugunga, gdzie żyło wtedy ponad 70 tys. ofiar wojny. Warunki? Spartańskie, choć zapewne i to mogło brzmieć jak spory eufemizm. Co przykuło jednak uwagę Rossa, to fakt powszechności telefonów komórkowych. Uchodźcy korzystali z nich właśnie do płatności. Skala była ogromna – choć na jedno urządzenie przypadało trzech użytkowników, to całościowo wychodziło na to, że aż 42 proc. uchodźców z obozu korzystało z w miarę nowoczesnego uznasz to za fanaberię, od razu zbiję cię z tego fałszywego tropu. Telefony umożliwiały tam dokonywanie płatności, przesyłanie środków bliskim, a przede wszystkim pomagały w zabezpieczaniu oszczędności na rachunkach szybko ktoś zobaczył w tym wyśmienity biznes…CDN.
Zaloguj się. Zapamiętaj mnie Nie zalecane na współdzielonych komputerach. Logowanie anonimowe. Co ważniejsze, Uczucie czy Kasa. Przez mefistoo, Lipiec 15, 2010 w Życie uczuciowe.
Kradzież około 300 tysięcy złotych z samorządowego budżetu przeznaczonego na utrzymanie placówek oświatowych zarzuciła prokuratura pięciorgu byłym pracownikom Zespołu Obsługi Szkół. Oskarżeni, przekraczając swoje uprawnienia, fałszowali dokumenty i pobierali nienależne nagrody. 42-letnia kasjerka zatrudniona w dużym szpitalu ukradła z kasy 120 tysięcy złotych i powiadomiła policję, że padła ofiarą złodziei. Grażyna M. i jej koleżanki były księgowymi od ponad 20 lat. Miały nieograniczony dostęp do szpitalnej kasy. Wypłacały sobie zawyżone wynagrodzenia i kradły gotówkę, podstawiając sfałszowane lub fikcyjne rachunki. Kobieta prowadziła dwie księgowości. Do fikcyjnej wpisywała dane dla kontroli i sprawozdań dla urzędu miasta. Tu zawsze wszystko się zgadzało. Druga księgowość przedstawiała kwoty wyprowadzone z placówki. Tydzień temu...
Ja byłam zatrudniona, w wesołej pewnej rewii, niestety był niewypał, aktorzy zawiedli. Nie mieli nadziei, że biznes ten się uda, więc biznes diabli wzi
Centrum sportowe ma podziemny parking, na którym mogę bezpiecznie zostawić samochód. Po zaparkowaniu poszedłem do pracownika ochrony, który powiedział, że już zapisał godzinę wjazdu i że żaden "kwitek" nie jest potrzebny. Nie przejmując się więc papierkami poszedłem na salę treningową. Po treningu wróciłem na parking i uiściłem stosowną opłatę. Ochroniarz wrzucił niedbale odliczoną kwotę do szuflady pełnej gotówki. Na pytanie, czy dostanę jakieś potwierdzenie zapłaty, parkingowy obrzucił mnie podejrzliwym spojrzeniem i powiedział, że mogę, ale to chwilę potrwa. Zniechęcony podziękowałem i czym prędzej odjechałem na zasłużony odpoczynek. Jak Państwo myślą, czy zapłacone przeze mnie pieniądze trafią do właściciela parkingu? Naszym zdaniem jest to bardzo wątpliwe. Z badań prowadzonych w Stanach Zjednoczonych przez Stowarzyszenie Ekspertów i Specjalistów ds. Przestępstw i Nadużyć Gospodarczych (ACFE) wynika, że ponad 90% wszystkich przypadków kradzieży majątku firmy przez jej pracowników dotyczy pieniędzy. Średnio, każdy wykryty przypadek kradzieży środków pieniężnych kosztuje firmę 95 tysięcy dolarów. Powyższe statystyki pokrywają się z polską rzeczywistością. Z naszego doświadczenia wynika, że najczęstszymi przypadkami nadużyć w firmach są kradzieże środków pieniężnych. Gotówka jest najbardziej płynnym aktywem, który bardzo łatwo wymienić. Ponadto jest bardzo trudna do wyśledzenia w przypadku ewentualnej kontroli. W tym i w następnym tygodniu przedstawimy Państwu nadużycia dokonywane przez pracowników, którzy mają bezpośredni dostęp do firmowych pieniędzy - kasjerów, pracowników działu finansów odpowiedzialnych za płatności, przedstawicieli handlowych oraz kierowców dowożących towar. Istnieją dwa momenty, w których nieuczciwy pracownik może ukraść pieniądze - przechwycić je zanim wpłyną do firmy i zostaną ujęte w ewidencji lub ukraść środki pieniężne już znajdujące się w kasie czy na rachunkach bankowych. Dzisiaj omówimy przypadki przechwytywania - pracownicy parkingu opisani powyżej pewnie nie zdają sobie sprawy, że ich proceder jest tak właśnie nazywany. Wiedzą natomiast, że trudno jest ich złapać. Właściciel parkingu, jeśli podejrzewa pracowników o kradzież, przeprowadzi inwentaryzację w kasie. Niestety, z rozczarowaniem stwierdzi, że ilość gotówki w kasie zgadza się z ewidencją. Nie znajdzie też w niej podejrzanych operacji kasowych. Dlaczego? Sprawa jest prosta - przebiegli pracownicy kradną pieniądze, które właściwie nie istnieją, ponieważ nie są zaewidencjonowane jako sprzedaż. Ryzyko przechwytywania jest bardzo wysokie w sektorze usług, gdzie trudno sprawdzić ilość wykonanych świadczeń. Dlatego, szczególnie narażone są usługi świadczone masowo, o stosunkowo niedużej wartości pojedynczych płatności, a więc restauracje, parkingi, hotele, wypożyczalnie, pralnie, centra rozrywki i sportu oraz gabinety medyczne. Z przechwytywaniem należy liczyć się również w handlu oraz wynajmie nieruchomości i praktycznie w każdej działalności, w której przyjmowana jest od klientów gotówka. Wykrycie przechwytywania możliwe jest tylko w sytuacjach, gdy posiadamy wiarygodne źródło, za pomocą którego możliwe jest ustalenie rzeczywistej ilości wykonanych usług lub sprzedanego towaru. Wiarygodne źródło musi być niezależne od pracowników, mających kontakt z wpłacanymi pieniędzmi. Autopromocja Specjalna oferta letnia Pełen dostęp do treści "Rzeczpospolitej" za 5,90 zł/miesiąc KUP TERAZ Gdyby właściciel parkingu chciał sprawdzić, czy nie pada ofiarą przechwytywania, musiałby na przykład przez jeden dzień zapisywać z ukrycia liczbę i czas postoju parkujących na jego parkingu pojazdów i obliczyć, ile pieniędzy powinno wpłynąć do kasy. Następnie wystarczy, żeby porównał swoje wyliczenia z dziennym raportem kasowym. Otrzymana różnica to wartość przechwyconej, czyli przez niego straconej, gotówki. Innym sposobem na wykrywanie przechwytywania jest analiza dzienna sprzedaży - jest to jednak dobry wstęp do wykrywania, ale nie dostarczy tak twardych dowodów jak fizyczne sprawdzenie. Strategia zapobiegania przechwytywaniu polega głównie na oddzieleniu funkcji wykonawcy usługi od osoby przyjmującej gotówkę i rejestrującej wykonanie. Informacje z tych trzech źródeł muszą być regularnie porównywane, a wszelkie różnice wyjaśniane. Ponadto dobrze posiadać mechanizm kontrolny, który rejestruje liczbę wykonanych usług i przyjętych pieniędzy niezależnie od człowieka. Wjeżdżając na parking przez automatyczną bramkę i płacąc w automacie, wiem, że pieniądze właścicieli parkingu są o wiele bezpieczniejsze. Ale czy całkowicie bezpieczne? Cdn. Autorzy pracują w Dziale Doradztwa Biznesowego Ernst&Young. Mariusz Witalis menedżer [email protected] Bartłomiej Kowalczyk konsultant bartł[email protected]
\n \n bo to co nas podnieca to sie nazywa kasa
Zaczął się na przełomie lipca i sierpnia tego roku a zakończy się pod koniec listopada 2016 r. Zaznaczam, że nie jestem specem od rynków finansowych, a moje prognozy oparte są na układach planetarnych i cyklicznym, powtarzalnym występowaniu pewnych zjawisk w czasie tworzenia się określonych układów planet.
Peter Covell Posty: 140 Rejestracja: 2013-03-01, 15:52 Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Na Sb wyszła kwestia dotycząca tego, jak powinien w Borysadzie wyglądać handel między krajami. Opcji było kilka, każda mająca swoje plusy i minusy. 1) Opcja "A Na Cholerę Kombinować?" - najprostsza - gracze dogadują się "ja dam Ci 1000 kamienia, ty mi dasz 30 000 borysów i stoi". Jeden odejmuje sobie z magazynu kamień i dodaje kasiurkę, drugi robi odwrotnie, transakcja odbywa się szybko i bez bólu. Na pierwszy rzut oka wygląda super, ale każdy, kto słyszał o wojnach celnych się krzywi, bo wie że sąsiada można załatwić nie wojskiem, a pieniądzem. Mało tego, wszystkie strategiczne prowincje są guzik warte, bo... bo transakcja odbywa się w próżni. 2) Opcja "Dogadujmy Się Z Każdą Transakcją" - sytuacja analogiczna do powyższej, ale sprzedający musi wyznaczyć trasę przewożonych dóbr i dogadać się z właścicielami prowincji, przez które towary pojadą - czy może, czy zapłaci cło i jakie. Brzmi cool, ale generalnie każdy (z wyjątkiem Agonii) ma lub w najbliższym czasie może mieć dostęp do morza, a cieśniny wcale nie są takie ważne, gdy się dobrze przyjrzeć, wracamy do opcji pierwszej. Bo cła i tak nie będą istniały - wszędzie da się dopłynąć, a ewentualne zyski czerpać będą jedynie dwa państwa (Iryd ma przerąbane, bo jego cieśnina jest w ogóle nieważna). Mówiąc krótko, handel lądowy nie istnieje. 3) Opcja "Elitaryzujemy Handel Morski" - czyli statki handlowe ujęte przez mechanikę, każdy z nich może wykonać jeden kurs na turę, bez względu na to ile towarów w ładowni płynie (no bo statków używało się do transportu dużej ilości towaru, bądźmy szczerzy). Wymusza korzystanie z dróg lądowych przy jednoczesnym zastrzeżeniu, że duże drogą morską opłaca się przewozić jedynie duże ilości dóbr. Pomija się większość ceł,ale taka wyprawa kosztuje, więc nie zawsze się opłaca. 4) Opcja "Idziemy Na Ryneczek" - wpadłem na nią przed chwilą. Można stworzyć miejsce, gdzie każdy będzie mógł wystawić towary na sprzedaż (wystawia w turze 2, sprzedaje w 3) określając ich ilość i orientacyjną cenę, a także uiszczając jakąś ustaloną z góry opłatę. Gdy transakcja dochodzi do skutku, określa się trasę konwoju/karawany i jeśli nie ma przeciwwskazań w postaci blokady handlowej czy innych nieprzyjemności - transakcja dochodzi do skutku. Model o tyle ciekawy, że wymusza planowanie z góry (wystawiłem towary, ale teraz by mi się przydały. Szlag). Pamiętajmy, że handel jeszcze nie funkcjonuje - bo gra się nie rozpoczęła (a i tak wątpię, by ktoś sprzedał cokolwiek na początku pierwszej tury, więc możemy jeszcze się zastanowić co byłoby najciekawsze. Mnie osobiście kręci opcja takiego "targowiska", polowania na okazje i przebijania ofert - ale nie musi się to podobać wszystkim. EDIT Zapomniałem dodać, że w opcjach 1 i 4 można wywalić kontrowersyjne statki handlowe z mechaniki God Save The Queen! Borys Krul Posty: 5498 Rejestracja: 2013-02-16, 17:21 Tytuł: Wielki Chan Borysady Has thanked: 43 times Been thanked: 38 times Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Borys » 2013-03-12, 17:03 Opcja 2 + zaznaczyłbym na mapie, kto kontroluje obszary morskie w jakim miejscu. I problem rozwiązany. Nie wiem tylko co ze statkami handlowymi, niech wypowiedzą się nasi morscy kupcy. Opcja 4 może współistnieć. Nikt nikomu nie broni dawać ogłoszeń o promocjach : D Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault? Wilhelm: No. Jack: I'll pay you a million dollars. Wilhelm: Okay. Peter Covell Posty: 140 Rejestracja: 2013-03-01, 15:52 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Peter Covell » 2013-03-12, 17:07 Opcja 2 + zaznaczyłbym na mapie, kto kontroluje obszary morskie w jakim miejscu. O tym, że brakuje "prowincji" morskich pod kontrolą graczy też była mowa na SB :) "Wody państwowe" byłyby cool - oczywiście, jeśli ktoś nie ma marynarki, gówno upilnuje, ale zawsze :DOpcja 4 może współistnieć. Nikt nikomu nie broni dawać ogłoszeń o promocjach : D W opcji 4 chodzi dokładnie o to, że na koniec tury wystawiasz towary, jakie chcesz sprzedać w kolejnej. Mogłoby to zbudować klimat prawdziwego targu. God Save The Queen! Borys Krul Posty: 5498 Rejestracja: 2013-02-16, 17:21 Tytuł: Wielki Chan Borysady Has thanked: 43 times Been thanked: 38 times Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Borys » 2013-03-12, 17:08 No a to zabrania obydwu pomysłom współistnieć?O tym, że brakuje "prowincji" morskich pod kontrolą graczy też była mowa na SB No to czemu nie ma w powyższych propozycjach? :D Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault? Wilhelm: No. Jack: I'll pay you a million dollars. Wilhelm: Okay. Shalvan Posty: 833 Rejestracja: 2013-03-03, 09:26 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Shalvan » 2013-03-12, 17:10 Opcja trzecia. Elitarny handel morski oznacza, że trzeba w niego inwestować, a to właśnie zamierzam robić ;) Ponadto pobieranie opłat za wynajem statków też jest opcją. How can I feel abandoned even when the world surrounds me? How can I bite the hand that feeds the strangers all around me? How can I know so many never really knowing anyone? If I seem superhuman I have been misunderstood. Peter Covell Posty: 140 Rejestracja: 2013-03-01, 15:52 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Peter Covell » 2013-03-12, 17:18 No a to zabrania obydwu pomysłom współistnieć? W sumie nie - wystawiasz towary na sprzedaż w następnej turze, a potem się dogadujesz z cłami i pierdołami, gdy do transakcji dojdzie. Ponosisz też symboliczne koszty wystawienia towaru "do obejrzenia", co daje dodatkowego smaczku przy negocjacji cen. Opcja trzecia. Elitarny handel morski oznacza, że trzeba w niego inwestować, a to właśnie zamierzam robić ;) Ponadto pobieranie opłat za wynajem statków też jest opcją. Ha! Lubię ludzi lubiących wyzwania, a nie marudzących "ale te statki są drogie, chlip", "ale jak statek ma ładowność 1000 irydów to dlaczego nie mogę go wysłać w dwa miejsca jednocześnie przewożąc po 500 w każdej jego połówce. To bez sensu". Generalnie, wiecie - można połączyć opcje 2, 3 i 4. Robimy rynek, gdzie wystawia się towary na sprzedaż w kolejnej turze (4), przy finalizacji transakcji dogadujemy się z cłami i trasą konwoju (2), ale handel morski wciąż jest elitarny (3). God Save The Queen! Borys Krul Posty: 5498 Rejestracja: 2013-02-16, 17:21 Tytuł: Wielki Chan Borysady Has thanked: 43 times Been thanked: 38 times Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Borys » 2013-03-12, 17:19 Czwórkę zostawiłbym dla osób, które chcą się w to bawić. Ja tam wolę potajemnie mojemu drogiemu sojusznikowi wysyłać towary, a nie ogłaszać to światu. Jack: Wilhelm, wanna come work for me and open a vault? Wilhelm: No. Jack: I'll pay you a million dollars. Wilhelm: Okay. Stasioman Posty: 88 Rejestracja: 2013-03-03, 21:40 Has thanked: 3 times Been thanked: 1 time Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Stasioman » 2013-03-12, 17:36 Jak już pisałem na SB, jestem za dwójką - wraz z zaliczeniem wód lądowych dla poszczególnych państw, by nie zrezygnować z zabawy jaką jest wytyczanie szlaków handlowych przez sąsiednie państwa. Dodatkową zaletą wprowadzenia kontroli wód przybrzeżnych jest bowiem to, że sklimatyzuje (tj. uczyni bardziej klimatycznym) handel na duże odległości - będzie to wymagało faktycznie większych nakładów itp. Kolejna rzecz, która przemawia dla mnie za dwójką jest to, że nie chce za bardzo zagłębiać się w micromanagement statków handlowych. =_= Borysada ma wiele aspektów - polityczny, dyplomatyczny, wojskowy, związany z zarządzaniem, nauką, intrygami, handlem. Rozumiem osoby, które chcą mieć jak najbardziej wyszczególniony jeden z aspektów, ale zmusza to zarazem innych graczy (takich jak ja, bo mój fokus zdecydowanie nie jest skoncentrowany na projektowaniu POJEDYŃCZYCH STATKÓW) do babrania się zanadto z rzeczami, na jakie zdecydowanie nie mają ochoty. A jak ktoś wyjątkowo dobrze opisze swoją flotę itp., to po prostu MG powinien tej osobie dać jakieś bonusy, czy też patrzeć bardziej przychylnym okiem na przedsięwzięcia z tym związane. Rzecz jasna zostawiłbym możliwość ogłaszania się ze swoimi towarami, bo to ZARĄBISTE. Peter Covell Posty: 140 Rejestracja: 2013-03-01, 15:52 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Peter Covell » 2013-03-12, 18:03 Kolejna rzecz, która przemawia dla mnie za dwójką jest to, że nie chce za bardzo zagłębiać się w micromanagement statków handlowych. =_= Urok gier strategicznych. Nic mnie w Civilization IV tak nie wkur... jak to, że nie musiałeś budować statków do transportu wojsk, bo jednostka znikąd brała transport, gdy w dowolnym miejscu wchodziła na pole wody. Nie mając ani jednego miasta na wybrzeżu (a więc i stoczni) mogłeś przetransportować tysiące żołnierzy przez ocean. Wracając jednak do tematu, nie wiem czego nie rozumiesz. Masz jeden statek. Jeden statek przewozi 1000 irydów i wykonuje 1 kurs na turę, co znaczy że nie opłaca Ci się wysyłać 100 żelaza morzem, bo 90% ładowni masz puste. Opłaca Ci się natomiast wysłać 100 żelaza, 700 żarcia i 200 drewna. Jak kupujesz coś na allegro też nikt do Ciebie nie wysyła tira, ale paczkę jasna zostawiłbym możliwość ogłaszania się ze swoimi towarami, bo to ZARĄBISTE. I pozwala na wrzucenie tego do arkusza bez konieczności liczenia samodzielnego. Wpisujesz ile wystawiłeś na rynku, a jak w następnej turze sprzedasz, w odpowiedniej rubryczce podajesz ile zarobiłeś. Jak nie sprzedasz, podajesz ilość, jaka wróciła do magazynów. God Save The Queen! Vasemir Posty: 56 Rejestracja: 2013-03-01, 14:44 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Vasemir » 2013-03-12, 18:04 2 lub 3, na pewno nie 4 - bo przy czwórce znowu wracamy do operowania w próżni (gdzie te towary są w czasie tej tury?), a przecież chodzi o uwarunkowanie handlu trudnościami/korzyściami geograficznymi. Poza tym więcej frajdy jest, gdy ceny będą się klarować powoli, a nie wystarczy popatrzeć kto dał najmniej za drewno i przebić go o 100 borysów. Nevrast Posty: 808 Rejestracja: 2013-02-16, 17:42 Tytuł: Kuchcik borysadowy Has thanked: 5 times Been thanked: 1 time Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Nevrast » 2013-03-12, 19:03 Jestem za trójką. Chciałem grać hanzą ale widzę, że gówno z tego wyjdzie, bo w to też chcecie wepchnąć mechanikę. Najpierw uśmiechy, potem kłamstwa. Dopiero potem kule. Me ollaan samaa tuhkaa, samaa kevyttä ilmaa, Joten rauha nyt, tää maailma on vihaan kyllästynyt Peter Covell Posty: 140 Rejestracja: 2013-03-01, 15:52 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Peter Covell » 2013-03-12, 19:11 Chciałem grać hanzą ale widzę, że gówno z tego wyjdzie, bo w to też chcecie wepchnąć mechanikę. A co ma piernik do wiatraka? I generalnie, mechanika jest zawsze. Second Life PBF też ma mechanikę, bo ta wcale nie oznacza cyferek, ale zasadę funkcjonowania. Brak zasad jest zasadą, a tym samym mechaniką. God Save The Queen! Peter Covell Posty: 140 Rejestracja: 2013-03-01, 15:52 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Peter Covell » 2013-03-13, 00:25 Okay. Zdecydowano. Rozmawiałem z Irydusem i uznaliśmy, że nie ma sensu utrudniać, gdy generalnie nastroje są antytabelkowe dla handlu. W związku z tym, podobnie jak w sytuacji Doradców ze statystykami, postanowiliśmy, że najwygodniej sprawę będzie rozwiązać fabularnie, choć statki handlowe zostają (ładowność: 1000 irydów) Jak to będzie wyglądało w praktyce? 1. Ubicie interesu - czyli dwóch graczy dogaduje się ile czego i za jaką cenę. 2. Wyznaczanie szlaku - czyli sprzedający spogląda na mapę i myśli którędy wysłać towary. Sprawdza wysokość ceł w państwach, przez które karawana będzie przechodzić i liczy ile zapłaci. Gdy nie określono cła, dogaduje się z władcą. Albo dogaduje się tak czy inaczej, bo wysyła hurtem i chce zniżki. Albo ma większą armię, więc oczekuje zniesienia ceł. Klasyk. 3. Wysyłka towaru - gracz ładuje towar na wozy lub statki i posyła je w drogę. Informuje graczy o tym, że płaci im myto, by mogli sobie dodać kasiurkę albo towar. Jeśli ma 1 statek, a chce wysłać 3000 irydów, zakładamy, że zrobi trzy kursy. Wiadomo jednak, że trzy kursy to kiepski interes, bo na pojedyncze statki polują piraci. Gracze nie lubią piratów. Mistrzowie Gry tak. Jeśli jednak towary bezpiecznie dopłyną bo MG nie wymyślił utrudnień, a żaden z graczy nie postanowił akurat zapolować na nasze jednostki, odbiorca towaru może sobie dodać odpowiednią ilość do Stanu w Magazynie. To czy zapłacił przy odbiorze czy wcześniej, zależy od tego jak się dogadał ze sprzedającym. Uwagi. Powyższa metoda umożliwia olanie tabelek i ręczne dodawanie kupowanych surowców, ale nie wyklucza konieczności zbudowania floty handlowej, gdy chcemy dużo pływać - no bo MG przy zdrowych zmysłach nie pozwoli nam w ciągu tury wykonać kilkunastu rejsów po całej mapie. Taki model nie wyklucza też ryzyka. Statki handlowe są łatwym łupem, więc rozsądnie jest im przydzielić eskortę okrętów wojennych, które w tym czasie nie będą mogły pilnować brzegu. Bycie morską potęgą naprawdę zostawmy tym, którzy tego chcą i nie boją się zainwestować. 1000 irydów ładowności to wartość dość umowna. Jak ktoś będzie chciał puścić 1050 to pewnie puści - bo statek popłynie wolniej, będzie miał głębsze zanurzenie i będzie ciaśniej, ale dopłynie do portu. Okręty wojenne też mają trochę miejsca, więc na eskortę również towary można władować (choć to bez sensu, bo ogranicza manewrowość). Wydaje mi się, że niegłupią sugestią byłoby zrobienie tematu "Punkt celny" w państwie - handlarze wpisywaliby tam co przewożą i ile kasy zostawiają, żeby się nie pogubić. Niewpisanie się do tematu gracza, który takowy ma, mogłoby zostać uznane za próbę przemytu i niezły powód do wojny. Fabularny. Jeśli macie uwagi, piszcie. Jeśli się nie podoba, piszcie. Jeśli się podoba, też. God Save The Queen! Stasioman Posty: 88 Rejestracja: 2013-03-03, 21:40 Has thanked: 3 times Been thanked: 1 time Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Stasioman » 2013-03-13, 07:59 Mnie się podoba. Bardzo. Dzięki temu jest zarówno element dogadywania się międzygraczowego (jeden z głównych powodów, dla których gra się w PBFy, a nie w Crusader Kings), przy jednocześnie bardzo sensownym i wzbogacającym grę rozwiązaniu mechanicznym. IMO jest to rozwiązanie idealne. Merik Posty: 401 Rejestracja: 2013-03-01, 14:37 Morok Posty: 712 Rejestracja: 2013-03-02, 19:47 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Morok » 2013-03-13, 15:58 Peter Covell pisze:O ciągłych ograniczeniach fabuły nakładanych przez mechanikę i PROSTYCH ROZWIĄZANIACH mówi gość, który chciał wprowadzić statystyki jednostek wpływające na ich cenę oraz zadowolenie i lojalność prowincji liczone w procentach. Dobre. Tja, a ja, który wcześniej sarkałem na tabelkę, skomplikowany system i mnóstwo obliczeń, teraz siedzę i bawię się w matematyka XD. Shalvan Posty: 833 Rejestracja: 2013-03-03, 09:26 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Shalvan » 2013-03-13, 16:18 Rozwiązanie nie jest takie zupełnie proste ;) Wyobraźcie sobie pisanie do dziesięciu ludzi jezeli chcemy przetransportowac cos na drugi koniec kontynentu lądem :P Ale generalnie idea jest zacna. How can I feel abandoned even when the world surrounds me? How can I bite the hand that feeds the strangers all around me? How can I know so many never really knowing anyone? If I seem superhuman I have been misunderstood. Peter Covell Posty: 140 Rejestracja: 2013-03-01, 15:52 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Peter Covell » 2013-03-13, 17:08 Rozwiązanie nie jest takie zupełnie proste ;) Wyobraźcie sobie pisanie do dziesięciu ludzi jezeli chcemy przetransportowac cos na drugi koniec kontynentu lądem :P Można uznać, że odzwierciedli to trudy handlu i czas potrzebny na przetransportowanie dóbr przez pół znanego świata ;) Sam mam zamiar stworzyć temat z poborem ceł, gdzie każdy wysyłający handlarzy będzie musiał się wpisać przechodząc przez mój kraj - jeśli zawarta jest umowa handlowa, wystarczy że poda ile cła płaci i może iść dalej. Jeśli umowy handlowej niet, zarezerwuję sobie 24 godziny na odpisanie czy przepuszczam kupców czy nie - będzie to dla mnie wygodniejsze niż Prywatne Wiadomości, a także ta mi możliwość wykupienia części towarów w zamian za przepuszczenie karawany. God Save The Queen! Liadan Posty: 1018 Rejestracja: 2013-03-01, 18:06 Tytuł: Matka Gąska Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Liadan » 2013-03-13, 17:25 Ależ to rozwiązanie jest bardzo proste pod warunkiem, że każdy będzie miał temat z cłami. Po prostu wystarczy wpisać do tematu opłatę celną. A pisać do innych trzeba tylko wtedy, jeśli chcemy wynegocjować korzystniejsze warunki dla danego transportu. Slavik Posty: 42 Rejestracja: 2013-03-01, 16:00 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Slavik » 2013-03-14, 00:00 Nie przemyt, tylko legalnie będzie można za darmo przewozić przez jego państwo towary :P Przemyt to będzie jak temat z cłami istnieje, a ktoś ma sobie szlak handlowy biegnący przez ten teren i nie informuje o tym danego gracza. Co rządzi światem? Oczywiście pieniądz. Jeśli ktoś uważa inaczej, to albo jest do końca życia zabezpieczony finansowo, albo ma nierówno pod sufitem. Pewne powiedzenie polskie brzmi, że „pieniądze to nie wszystko”. W doskonały sposób obalił je fil pod takim samym tytułem, gdzie przewodnim hasłem jest „pieniądze to nie wszystko, ale wszystko bez pieniędzy to ch..”. …

9 odp. Strona 1 z 1 Odsłon wątku: 2980 Zarejestrowany: 20-10-2009 20:42. Posty: 6675 IP: 20 listopada 2009 00:27 | ID: 80394 Jak wygląda kwestia finansowa w Waszym związku. Czy maci wspólne konto, czy oddzielne. Kto ma decydujący głos w sprawie gospodarowania pieniędzmi, kto kontroluje wydatki. Co sądzicie o rozdzielności majątkowej. Czy jest to przejaw rozsądku, czy braku zaufania do partnera? 1 Joll Zarejestrowany: 26-10-2009 11:20. Posty: 256 20 listopada 2009 09:37 | ID: 80478 Większość małżeństw ma wspólne konta. Zauważyłam jednak, że coraz więcej nowo powstałych związków decyduje się na rozdzielność majątkową. Dotyczy to raczej tych, gdzie prowadzi się jakieś firmy, interesy. Może to raczej asekuracja przed jakimś niepowiodzeniem w interesie niż brakiem zaufania do partnera. A finansami w moim byłym już małżeństwie gospodarowliśmy wspólnie, ze wskazaniem jednalk na mojego byłego - do niego należało ostatnie słowo. On zarabiał więcej, 20 listopada 2009 12:44 | ID: 80686 u nas to małżon zarabia. ale wypłatę przynosi w kopercia i mi ja oddaje do dyspozyzcji. przeważnie w dniu wypłaty robimy zakupy na cały miesiąc (chemia, żywność dłogoterminowa, pampersy i inne pierdołki dla małej), na drugi dzień płacę rachunki. To co zostaje - mam do dyspozycji na życie. jeśli chcemy coś kupić co jest wydatkiem nieplanowanym np. tuje na działkę, prostownik lub części do auta - naradzamy się. 20 listopada 2009 13:12 | ID: 80700 mamy wspólnotę majątkową - wszystko jest wspólne chociaż konta mamy oddzielne bo pozostały jeszcze z czasów panieńsko-kawalerskich. ja zarządzam budżetem i robię wszystkie przelewy. co miesiąc przygotowuję arkusz z wydatkami obliczam, analizuję i wiem ile możemy wydać na tydzień na życie. 4 Isabelle Poziom: Przedszkolak Zarejestrowany: 03-07-2009 19:42. Posty: 21159 20 listopada 2009 17:07 | ID: 80792 Konta mamy oddzielne ale wspólnotę majątkową mamy jak najbradziej. Moja pensja "idzie na opłaty i raty" jego na życie:) Nie mamy na tym polu żadnych konfliktów. 5 a1410 Zarejestrowany: 17-02-2009 18:36. Posty: 1981 20 listopada 2009 20:50 | ID: 80819 My też mamy wspólnotę majątkową i wszystkie konta wspólne. Ostatnio upoważniliśmy do jednego z rachunków studiującą córkę... 20 listopada 2009 20:53 | ID: 80820 U nas kaska jest dla nas razem zarabiamy razem wydajemy i nie powiem że często z wielka przyjemnością ;-) 7 Tigrina Zarejestrowany: 26-11-2009 23:06. Posty: 4674 22 grudnia 2009 17:31 | ID: 96580 Mamy oddzielne konta, z uwagi na to, że jeszcze nie mamy ślubu, ale moja pensja idzie na opłaty za mieszkanie i większość rachunków (bo mam na 10-go), a Jego pensja jest na życie i pozostałe rachunki, bo dostaje wypłatę pod koniec miesiąca. Zresztą, zajmuję się wszystkimi rachunkami, pilnuję terminów, a jak chcę sama zrobic zakupy, co raczej rzadko się zdarza, np. wtedy, gdy się rozmijamy, bo ja mam pierwszą zmianę, a On drugą, lub odwrotnie, to albo zostawia mi kartę do bankomatu, albo przelewam sobie cześć pieniążków na własne konto przez internet. Więc jak najbardziej wspólnota majątkowa :-) Zresztą, nie mam portfela, bo jak już kiedyś wspomniałam, dwa razy zostawiłam przez nieuwagę i przestałam nosić, za to zawsze lepiej wiem od Niego, ile ma gotówki we własnym portfelu, a ile na koncie Mu zostało :-) 8 oliwka Poziom: Dzierlatka Zarejestrowany: 19-04-2008 00:57. Posty: 161880 22 grudnia 2009 23:05 | ID: 96707 Wspólne konto, wspólna kaska.... no i wspólne życie...nie ma jak na razie żadnych zgrzytów... 22 grudnia 2009 23:08 | ID: 96715 U nas też kasa wspólna i konto wspólne. Kiedyś miałam oddzielne konto, ale zlikwidowałam, bo stwierdziliśmy, że nie ma sensu płacić za prowadzenie dwóch kont, kiedy i tak wszystko do jednego worka idzie.

Bo to co nas podnieca To sie nazywa kasa Bo to co nas podnieca To czasem tez jest seks A seks plus pelna kasa To wtedy sukces jest song info: Ověřeno yes. Lubisz grać, a grasz po to, by wygrywać? Szczególnie jeśli w grę wchodzą naprawdę duże pieniądze? Kręci Cię ryzyko, chętnie stawiasz wysokie stawki i zdobywasz wszystko lub nic? W takim razie sprawdź 5 najbardziej wciągających gier ekonomicznych, które spodobają się największym fanom tego rodzaju rozrywki!1. Klasyka gatunku, czyli legendarne Monopoly Nie da się ukryć, że odkąd w czasie Wielkiego Kryzysu w USA, Elizabeth Magie stworzyła ekonomiczną grę "Monopoly", świat szaleje na jej punkcie. W najbardziej klasycznym wydaniu polega na handlu popularnymi nieruchomościami wielkich miast, a jej zasad nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć. Obecnie na rynku pojawiła się bardzo ekskluzywna wersja z drewnianymi pionkami i planszą w stylu vintage, która została wydana z okazji 80. urodzin tytułu. Dla największych fanów producenci przygotowali znacznie więcej, bowiem dostępne są również specjalne edycje takie, jak "Monopoly: Warszawa" czy "Monopoly: Gra o Tron", gdzie stawką jest Żelazny Tron i królestwa Westeros. A dla dzieci? Jeśli i one chcą zostać małymi biznesmanami - Hasbro przygotowało edycję "Monopoly: Junior".2. Splendor - wciel się w rolę renesansowego kupca To propozycja dla tych, którzy mają ochotę posmakować trochę życia renesansowego kupca. Niewiarygodnie wciągająca, uzależniająca wręcz gra, w której rozwijasz swoją postać i jej możliwości, by zdobyć jak największy prestiż w całym znanym ówcześnie świecie. Żetony złota, specjalne karty, własne kopalnie, środki transportu, sklepy i stragany. Szmaragdy, szafiry, diamenty i rubiny. A wszystko po to, by swoją obecnością zaszczycił Cię szlachcic, dzięki któremu staniesz się najsławniejszym kupcem i zdobędziesz splendor i poklask nie tylko okolicznej gawiedzi. Choć do tego wystarczy jedynie 15 punktów prestiżu to zdobycie ich nie jest wcale tak łatwe, jak mogłoby się wydawać. Szczególnie, że Twoi przeciwnicy mogą już mieć strategię przeciwko Tobie!3. Kasa za wszelką cenę, czyli Krwawa Oberża Wyobraź sobie wesołą karczmę. Piwo radośnie wpada do kufla, wino wylewa się z dzbanów, w tle radośnie pogrywa muzyka, a Ty spoglądasz na nowych gości, którzy właśnie przekroczyli próg Waszej oberży. Gości, którzy są głodni, spragnieni i z całą pewnością mają ze sobą całe mnóstwo pieniędzy. Cóż… droga do bogactwa jest trudna i wymaga czasem złamania pewnych reguł. Nawet jeśli są to reguły moralne. Ale w końcu jeśli nie Ty ich zamordujesz lub nie okradniesz z ostatniej monety, zrobią to Twoi przeciwnicy, a karczm takich, jak Twoja w okolicy jest co najmniej kilka! A przynajmniej tyle ilu siedzi Was przy jednym stole! "Krwawa Oberża" to emocjonująca gra ekonomiczna, która zmusza do planowania i przewidywania ruchów przeciwników! Bo w końcu tylko jeden z Was może być najbogatszy, prawda?4. Jak zarabiać na zabawie? Zbuduj własne wesołe miasteczko w Steam Park Ludzie kochają zabawę! A Ty możesz na tym zarabiać. Taką rozgrywkę proponuje "Steam Park" od TREFL'a, który wymaga zbudowania jak najbardziej dochodowego wesołego miasteczka. Gra jest typową grą ekonomiczną ze świetnie zaprojektowaną mechaniką i zasadami opartymi o rzuty kośćmi i elementy zarządzania. Warto podkreślić, że ten tytuł został także fantastycznie przygotowany od strony wizualnej. W grze znajdują się rysunki Marie Cardouat, której małe "dzieła sztuki" można było już poznać w "Dixit", a budowane parki rozrywki rosną przed grającymi dosłownie w trójwymiarze. Maksymalnie wciągająca i wyjątkowo prosta, więc to idealna propozycja dla całych Vendors - wielkie sumy korporacji A jeśli masz ochotę zagrać w grę osadzoną we współczesnych realiach i wziąć udział w wyścigu o naprawdę dużą sumę pieniędzy - proponujemy "Vendors" od TouK. To tytuł, w którym wcielisz się w rolę szefa ogromnej korporacji IT, który musi stworzyć nowe technologie, by zdobywać kolejnych klientów i poszerzać swoje udziały w rynku. W pudełku znajduje się ponad 200 kart i 70 znaczników, a na dużą uwagę zasługuje fakt, iż gra została wydana w dwóch językach - polskim i angielskim. Rozgrywka jest stosunkowo szybka, bo wystarczy na nią ok. 30 minut, jednak w tę grę można grać wielokrotnie i... bez końca. Zestawienie najbardziej wciągających gier ekonomicznych powstało we współpracy ze sklepem Być może trudno w to dzisiaj uwierzyć, ale w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku firma Apple stała na krawędzi upadku. Choć obecna sytuacja finansowa kalifornijskiego producenta jest bardzo dobra - wszakże Apple to jedna z najcenniejszych marek na świecie - to mimo wszystko powinien on uważać. Historia lubi się powtarzać, a działania firmy w ostatnich latach Grudzień – miesiąc, w którym mamy wyjątkowao dużo wydatków: mikołajki, prezenty na Boże Narodzenie, świąteczne potrawy, kreacje na Sylwestra… O tak, w tym okresie wydajemy naprawdę sporo pieniędzy. Finansowe Frazeolo będzie jak znalazł na tą porę. Święta to czas, kiedy dajemy się ponieść magii zakupów i kupujemy wszystkiego na zapas. W tym okresie wydajemy bajońskie sumy, by sprawić radość naszym bliskim i zapewnić im niezapomniane chwile. Jednak mając tyle wydatków można skończyć jak święty turecki – goły i wesoły – no chyba że jest się bogatym jak Krezus i ma się kasy jak lodu. Tylko jak stać się tak majętnym, by móc zaszaleć nie tylko od święta? Co prawda, nie znajdziecie w tym artykule odpowiedzi na to pytanie, jednak na pewno po jego przeczytaniu staniecie się bogatsi o wiedzę na temat etymologii związków frazeologicznych związanych z finansami. Sprzedaż kota w worku, czyli jak ocyganić diabła? Jeśli chodzi o kupowanie kota w worku, to można znaleźć kilka wytłumaczeń pochodzenia tego wyrażenia. Najciekawszym z nich jest pewna niemiecka legenda. W średniowieczu Germanie wierzyli w istnienie niezwykłej monety, która miała zapewnić posiadaczowi dożywotni dobrobyt. A to dlatego, że wspomniana magiczna waluta, raz wydana, wracała do właściciela. Co trzeba było zrobić, żeby stać się jej szczęśliwym posiadaczem? I tu zaczynają się schody… Pozwólcie, że receptę przedstawię wam w kilku krokach. Krok pierwszy – złapać czarnego kota. Krok drugi – wsadzić go do worka. Krok trzeci – worek zawiązać na dziewięćdziesiąt dziewięć supłów. Krok czwarty – w noc noworoczną lub najdłuższą w roku okrążyć trzykrotnie kościół. Krok piąty – zastukać do drzwi świątyni, by wezwać zakrystiana. To jeszcze nie koniec – po tych pięciu krokach pojawi się diabeł… Bez obaw, nie trzeba z nim podpisywać cyrografu! Wystarczy sprzedać worek, przekonując kosmatego klienta, że wewnątrz jest zając. Czart zapłaci wówczas magicznym pieniążkiem. Co dalej? Uciekać! Brać nogi za pas, nim diabeł zorientuje się, że nie kupił zajączka, a… kota w worku. Kolejne wytłumaczenie nawiązuje do średniowiecznych zakupów, kiedy to wiele rzeczy nabywano w workach. Nie dotyczyło to, co prawda, kotów, ale polscy myśliwi kotem zwali zająca, a te w workach mogły być sprzedawane. Skoro tak, to konsumentowi trudno było stwierdzić, czy mięso nie zaczęło się już psuć. Średniowiecze to okres w historii, w którym koty miały ogromną wartość. Z ich skór wykonywano odzież, obicia do krzeseł i mięciutkie dywaniki. Zwykle łapano koty bezpańskie, ale znacznie cenniejsze były zadbane kociaki domowe, dlatego często zdarzało się, że kradziono je właścicielom. Zjawisko to było tak powszechne jak obecnie kradzieże rowerów we Wrocławiu. By zapobiec przerobieniu ulubieńców na dywan, właściciele wypalali im znamię na skórze. Taki naznaczony futrzak tracił na wartości rynkowej. Paserzy sprzedający kradzionego zwierzaka musieli liczyć na to, że producent wyrobów skórzanych nie obejrzy dokładnie kociaka i kupi przysłowiowego (i dosłownego) kota w worku. Skąd pozyskać bajońskie sumy? Określenie bajońskie sumy pochodzi od nazwy francuskiego miasta – Bajonna. Tam właśnie 10 maja 1808 roku zostało podpisane porozumienie, na mocy którego Księstwo Warszawskie winne było Napoleonowi 20 mln franków (tyle właśnie pierwotnie wynosiła bajońska suma). Dla niewielkiego państewka była to niewyobrażalna kwota, mimo iż jej spłatę rozłożono na trzy lata. Skąd taki ogromny dług wobec Napoleona? Wszystko przez to, że po rozbiorach Polski rząd pruski bardzo chętnie udzielał wysokooprocentowanych kredytów mieszkańcom dawnej RP, nawet jeśli oczywistym było, że nie będą oni w stanie spłacić tej pożyczki. Po kilku latach łączna suma zadłużenia wraz z odsetkami wynosiła ponad 47 mln franków. Na mocy pokoju w Tylży w 1807 roku część pierwszego zaboru, zabór drugi oraz trzeci znalazły się pod władzą Napoleona, który utworzył z większej części tych ziem Księstwo Warszawskie. Napoleon zrzekł się dochodów z Księstwa oraz wierzytelności na rzecz formalnie panującego tam króla saskiego i księcia warszawskiego Fryderyka Augusta w zamian za wypłacenie gotówką wspomnianej już bajońskiej kwoty 20 mln franków. Można by pomyśleć, że facet miał gest, jednak wspomniane 47 mln długu w rzeczywistości było nie do odzyskania. Lepszy rydz niż nic. Bogaty jak Krezus – druga strona medalu Kto z was nie marzył o tym, żeby być bogatym jak Krezus, mieć kasy jak lodu, zbijać kokosy, czy spać na pieniądzach? Niestety, jak już wspomniałam, nie mogę spełnić waszych marzeń, ale opowiem wam o etymologii niektórych bogatych frazeologizmów. Krezus, którego imieniem określa się dziś majętnych ludzi, był ostatnim królem Lidii – historycznej krainy znajdującej się na terenie zachodniej Azji Mniejszej. Zasłynął z niesłychanego bogactwa, lecz mało kto wie, że poniósł on ogromną klęskę. Władca ten był żądny sławy i pieniędzy, dlatego wszczynał wojny i podbijał kolejne ziemie. Jednocześnie pamiętał o tym, że w interesach trzeba być ostrożnym, więc przed każdym najazdem na obcą ziemię pytał wyroczni delfickiej o radę. Niestety, Krezus miał problemy z interpretacją odpowiedzi i w efekcie został pokonany przez Cyrusa – króla Persji. Jego dalsze losy nie są znane. Krążą pogłoski, że rzucił się w ogień z rozpaczy, inni twierdzą, że żył jeszcze wiele lat na dworze jako doradca samego Cyrusa, albo że został wygnany do Ekbatany – stolicy państwa Medów. Bez względu na to co się z nim dalej działo, sławę przyniosły mu skarby i wymuszone daniny (od miast Azji Mniejszej), które gromadził w jednej z kopalń złota w Sardes. Szlachta ma kasy jak lodu... Mieć forsy jak lodu, kto by nie chciał? Ale o co chodzi z tym lodem? Powiedzenie mieć kasy jak lodu odnosi się do dworskiej lodowni – ówczesnego odpowiednika dzisiejszej lodówki. Lodownie budowano w zagłębieniach lub w dawnych lochach, w miejscach zacienionych, blisko dworu. Od dołu wykopanej dziury układano cembrowany, sklepiony mur. Podłoga, na której ustawiano żywność i napoje była ułożona na drewnianych belkach, a pod nią składowano zapasy lodu na cały rok. Zimą, podczas mrozów, o których dziś możemy tylko poczytać, wydobywano lód z zamarzniętych zbiorników wodnych i zwożono do lodowni. Niektórzy twierdzą, że wobec globalnego ocieplenia wspomniany frazeologizm diametralnie zmieni znaczenie i będzie oznaczał ‘mieć bardzo mało pieniędzy Błękitna krew – ludzie-smerfy Skoro już jesteśmy przy dworskich klimatach pozwólcie, że wyjaśnię, skąd wzięło się powiedzenie mieć błękitną krew. Otóż dawniej wśród arystokracji modna była bladość skóry, a przy bladej i cienkiej skórze widać żyły, które wyglądają na niebieskie – stąd wniosek, że w żyłach tych ludzi musi płynąć błękitna krew. Dobra, dobra, to najbardziej popularne wytłumaczenie, ale nie jedyne. Pozostańmy przy szlachcie: krążą pogłoski, że ponieważ jadała ona ze srebrnych naczyń, to często zapadała na tak zwaną srebrzycę. Przedawkowanie srebra powoduje odkładanie się związków tego pierwiastka w organizmie; widocznym objawem jest niebiesko-szary kolor skóry. Łatwo więc wywnioskować, że choroba ta imała się wyłącznie arystokracji, która połykała cząsteczki srebra wraz z jedzeniem. Chłopi, którzy jedli z drewnianych naczyń, byli bezpieczni. Osoba, która zachoruje na srebrzycę, już do końca życia będzie miała niebieską skórę. Jeśli chcecie zobaczyć, jak wygląda człowiek chory na srebrzycę, to wpiszcie nazwę tej choroby w wyszukiwarce. W grafice wyświetlą wam się zdjęcia Paula Karasona, zwanego Papa Smerfem, który leczył zapalenie skóry zakazanym w USA srebrem koloidalnym i stał się niebieski. Błękitna krew przyniosła mu sławę i pieniądze, lecz już do końca życia miał nienaturalny kolor skóry. Słyszałam kiedyś również historię o pewnej rodzinie królewskiej, która cierpiała na rzadką chorobę genetyczną powodującą niebieskie zabarwienie krwi. Postanowiłam sprawdzić, czy takie schorzenie rzeczywiście istnieje i okazało się, że tak i nazywa się Methemoglobinemia. Jest ono spowodowana mutacją genetyczną, prowadzącą do tego, że we krwi oprócz hemoglobiny występuje methemoglobina, czyli hemoglobina utleniona na skutek nieodwracalnej reakcji. W skład methemoglobiny wchodzi żelazo na III stopniu utlenienia (a nie II, jak w hemoglobinie), co powoduje, że nie przyłącza i nie przenosi ona tlenu. Ludzie cierpiący czy to na srebrzycę, czy na Methemoglobinemię, za sprawą niebieskiego zabarwienia skóry zwani są potocznie ludźmi-smerfami. Ale błękitna krew to nie tylko symbol szlacheckich korzeni, w Rosji frazeologizm ten miał zupełnie inne znaczenie… Spod ciemnej gwiazdy Błękitna krew w Rosji nie świadczy o szlacheckim pochodzeniu, o nie. Wszystko to dlatego, że bławatnoj – ‘niebieski’, to symbol zepsucia i w ten sposób określa się najcięższych kryminalistów, nie zaś arystokratów. Skoro już weszliśmy na drogę przestępstwa, czas wyjaśnić pranie brudnych pieniędzy. W latach 20. i 30. gangi w USA nabywały publiczne pralnie, by zalegalizować środki uzyskane z przemytu alkoholu, tytoniu czy narkotyków oraz innych czynów zabronionych. Stąd pranie pieniędzy oznacza techniki, które mają na celu stworzenie pozorów legalnego nabycia środków, a jednocześnie ukrycia ich nielegalnego pochodzenia. Pieniądz nie śmierdzi – urynobiznes Pecunia non olet – ‘pieniądz nie śmierdzi’; te słowa wypowiedział dawno, dawno temu prawdopodobnie Wespazjan – cesarz chcący odbudować finanse Imperium Rzymskiego. Mawia się, że wprowadził podatek od korzystania z toalet publicznych, jednakże dotarłam do nieco innej historii. Czy toalety publiczne były płatne czy nie – to nie jest ważne. Istotne jest jednak, że to co zostawiali tam ludzie, było później wykorzystywane w działalności rzemieślniczej. Chodzi tutaj o mocz, który był zbierany w wielkich naczyniach, a następnie sprzedawany garbarzom. Uryny używano przy garbowaniu skór, więc niewątpliwie była w cenie. Dlatego bez względu na to, czy toalety były płatne, ich właściciele i tak zarabiali – i to nie mało. Jaką rolę odegrał tu Wespazjan? Otóż postanowił nałożyć podatek na handel tym cennym w garbarstwie płynem. Jak można się domyślić, krytyce nie było końca, a najbardziej na władcy zawiódł się jego syn, Tytus, który nie popierał tego obrzydliwego pomysłu. Wespazjan, jak na ojca przystało, postanowił przeprowadzić z synem na ten temat poważną rozmowę, podczas której podsunął mu monetę pod nos i zapytał, czy czuje jakiś zapach. Syn zaprzeczył, na co ojciec odpowiedział: „Widzisz, synu, to pieniądz z moczu, a nie śmierdzi. Pecunia non olet!”. A po świętach… – goły jak święty turecki W okresie przedświątecznym kupujemy dużo za dużo, a później kończymy jak święty turecki, czyli jak muzułmański asceta i mistyk. Prawdopodobnie po raz pierwszy porównanie goły jak święty turecki pojawiło się w „Perygrynacji do Ziemi Świętej” Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła, która powstała w XVI wieku. Autor dzieła opisuje pielgrzymkę do Ziemi Świętej z lat 1582-84. Będąc w Damaszku, spotkał prawdziwego świętego tureckiego, który nie miał ani włosów, ani brody, ani nawet ubrania. Okazało się, że należał do grona ludzi, którzy gardzą życiem doczesnym. W ustępie zatytułowanym „Owoc tureckiej wiary”, Radziwiłł pisze o tym doświadczeniu: „Znajdują się też tu ludzie, którzy się za nabożne udawają, tak zimie, jako lecie nagucko bez wszego zgoła okrycia chodzą, głowę i brodę ogoliwszy. Napadłem [spotkałem] w Damaszku na jednego i rozumiałem, że szalony, ale gdym pytał, powiedziano, że to człek święty i żywota niewinnego, który światem i doczesnym szczęściem pogardziwszy, na ziemi anielski żywot prowadzi”. Magdalena Legendziewicz Bo to, co nas podnieca, to się nazywa kasa I sztuki na obcasach, fury, ciuchy i hazard Bo to, co nas podnieca, to czasem też jest seks Mi casa es su casa, będę bawił się jak szejk.. ZWROTKA 1 : Z banknotu szczerzy się Mahatma Gandhi Wychodzę z kantoru składając te pliki jak sandwich Te pliki to okoliczność, to powtarzam jak mantrę Dzisiaj jest 26-07-2022, 10:04 RnK Wilk morski Posty: 669 Rejestracja: 04-05-2007, 10:35 Patent: kapitan Podziękował;: 0 Otrzymał podziękowań: 15 razy Bo to co nas podnieca, to sie nazywa... W tym roku bede 3 tygodnie w Chorwacji. Zastanawiam się między innymi, jak rozwiazac kwestie kieszonkowego. Slyszalem, ze najbardziej oplacalne jest placenie polska karta (posiadam Visa Electron BZWBK <30), dalej wyplaty z bankomatu, a na samym koncu - gotowka z kantoru. I stad moje pytania: -czy rzeczywiscie taka "hierarchia" jest sluszna? -gdzie mozna placic karta i od jakiej kwoty? -czy korzystac z bankomatow mozna dowolnie, czy sa lepsze i gorsze (czyt. tansze i drozsze)? No i jak ocenic ilosc gotowki do wziecia? Tzn. ile % calych wydatkow pojdzie zawsze w gotowce? Dodam, ze pytam wylacznie o kieszonkowe, nie interesuje mnie paliwo, porty, zarcie "calozalogowe"... skrzat Admirał Posty: 2933 Rejestracja: 18-03-2007, 14:24 Patent: nie posiadam Typ jachtu: pegaz + różne morskie Podziękował;: 9 razy Otrzymał podziękowań: 52 razy Re: Bo to co nas podnieca, to sie nazywa... Post autor: skrzat » 10-06-2009, 20:26 RnK napisał(a):Zastanawiam się między innymi, jak rozwiazac kwestie kieszonkowego. Slyszalem, ze najbardziej oplacalne jest placenie polska karta (posiadam Visa Electron BZWBK <30), dalej wyplaty z bankomatu, a na samym koncu - gotowka z kantoru. Skoro chodzi tylko o kieszonkowe, nie zastanawiałabym się nad tym...Różnice są naprawdę nieduże, przy małych wydatkach zwłaszcza - wybrałabym formę najwygodniejszą czyli mieszaną: gotówkę musisz mieć zawsze w kieszeni, gdyż trudno szukać bankomatu czy kantoru, gdy chcesz kupić lody. Euro wymienisz w każdym większym sklepie - zobaczysz, że dobrze "stoi", to wymienisz tym razem więcej. Nie kupuj pieniędzy na granicy - nie opłaca się, bo jest drogo. RnK napisał(a):No i jak ocenic ilosc gotowki do wzięcia? Tzn. ile % całych wydatków pójdzie zawsze w gotowce? Na to pytanie nie ma odpowiedzi, jeżeli nie wiemy, czy wolisz świeże winecko od babci z przydomowej winiarni, czy też drogi proszek Macieq Admirał Posty: 1779 Rejestracja: 05-07-2007, 17:43 Lokalizacja: Wawa Patent: sternik morski Typ jachtu: różne Podziękował;: 0 Otrzymał podziękowań: 22 razy Re: Bo to co nas podnieca, to sie nazywa... Post autor: Macieq » 10-06-2009, 20:40 Będąc w Chorwacji podczas majowego długiego, wyciągaliśmy kunowate ze ściany. Nasz oficer finansowy wyliczył, że tak jest najtaniej. Trzeba tylko pamiętać, by ograniczyć ilość wyciągań, bo ściana dolicza sobie marżę do każdej operacji. pozdrawiam skiera Francis Drake Admirał Posty: 1623 Rejestracja: 01-04-2007, 12:06 Lokalizacja: Bydgoszcz (warszawa) Patent: sternik Podziękował;: 0 Otrzymał podziękowań: 12 razy Re: Bo to co nas podnieca, to sie nazywa... Post autor: Francis Drake » 10-06-2009, 20:41 skrzat napisał(a):Na to pytanie nie ma odpowiedzi, jeżeli nie wiemy, czy wolisz świeże winecko od babci z przydomowej winiarni, czy też drogi proszek Skrzacie, koledze chyba nie chodziło o napoje wyskokowe, tylko o procentowy udział gotówki w całkowitych wydatkach . ** Dodano: 2009-06-10, 20:43 **Macieq napisał(a):tak jest najtaniej Aż dziwne. Albo kantory tam zdzierają, albo wasz bank ma genialny przelicznik :]. Z reguły bankomat jest najmniej korzystny bo obca waluta jest przeliczana względem dolara bądź euro i zwłaszcza na takim podwójnym przeliczeniu banki zarabiają. Chyba, że ktoś ma konto walutowe . Tyle mamy za sobą przebytych mil... W tawernie pod dorodną flądrą... Mewy białe mewy, wiatrem rzeźbione z pian... skrzat Admirał Posty: 2933 Rejestracja: 18-03-2007, 14:24 Patent: nie posiadam Typ jachtu: pegaz + różne morskie Podziękował;: 9 razy Otrzymał podziękowań: 52 razy Re: Bo to co nas podnieca, to sie nazywa... Post autor: skrzat » 10-06-2009, 21:12 Francis Drake napisał(a):Skrzacie, koledze chyba nie chodziło o napoje wyskokowe, tylko o procentowy udział gotówki w całkowitych wydatkach . Zrozumiałam - napój wyskokowy jest przykładem różnicy, jaka niewątpliwie istnieje między 15 kun a 150. :] Chris_M Wioślarz Posty: 25 Rejestracja: 11-06-2009, 23:45 Patent: sternik morski Podziękował;: 0 Otrzymał podziękowań: 1 raz Re: Bo to co nas podnieca, to sie nazywa... Post autor: Chris_M » 12-06-2009, 01:51 RnK napisał(a):Slyszalem, ze najbardziej oplacalne jest placenie polska karta (posiadam Visa Electron BZWBK <30), dalej wyplaty z bankomatu, a na samym koncu - gotowka z kantoru. I stad moje pytania: -czy rzeczywiscie taka "hierarchia" jest sluszna? Z mojego doświadczenia wynika, że wypłata z bankomatu jest zdecydowanie najdroższa. Reszta już nie jest tak oczywista, bo zależy od zbyt dużej ilości czynników. Na drugim miejscu wśród najdroższych stawiałbym płacenie kartą złotówkową przeliczaną przez dolary. Natomiast najkorzystniejsze było płacenie kartą prowadzoną w euro, potem w trudnej do określenia kolejności kantor oraz karta złotówkowa przeliczana przez euro. Pozdrowienia, Krzysztof Dominiczek Wioślarz Posty: 44 Rejestracja: 02-05-2009, 17:23 Patent: sternik morski Podziękował;: 0 Otrzymał podziękowań: 4 razy Re: Bo to co nas podnieca, to sie nazywa... Post autor: Dominiczek » 12-06-2009, 09:37 Z moich obserwacji najtaniej i najwygodniej jest płacić kartą. Z tym bankomatem to jest tak, że zdecydowanie nie ma sensu wypłata z kart kredytowych. Natomiast z kart płatniczych jak najbardziej. W Chorwacji waluta w jakiej prowadzona jest karta powinna być bez znaczenia bo tak czy tak idą 2 przewalutowania. Co do kwoty to musisz sam określić budżet jaki chcesz przeznaczyć na rozpustę. Opróćz rozpusty musisz mieć jakąś kwotę na nieprzewidziane wypadki Ja osobiście zanim nie wyrobiłem sobie kart kredytowych zawsze pożyczałem na czas wyjazdu za granicę jakąś konkretną sumkę i wrzucałem na konto. Raz mi się przydało... Niby członek forum od jakiegoś czasu, ale w sumie to wciąż: Ja tu nowy jestem... Online Aldi Żeglarz Posty: 74 Rejestracja: 01-09-2008, 11:16 Lokalizacja: Poznań Patent: kapitan Podziękował;: 3 razy Otrzymał podziękowań: 4 razy Re: Bo to co nas podnieca, to sie nazywa... Post autor: Aldi » 12-06-2009, 11:41 Potwierdzam co napisało wiekszość poprzedników. Najdroższa wersja ze względu na prowizję są wypłaty z bankomatu. Jeśli chodzi o pozostałe opcje - płacenie kartą OK ale w małych mieścinach, w małych sklepach, na odludnych wyspach nie przyjmują. Tam warto mieć gotówkę. Jesli chodzi o gotówkę to z majowego doświadczenia i z wcześniejszych lat powiem, że nie opłaca się kupować kun w Polsce!! Lepiej kupić euro i na miejscu w kantorze wymienić na kuny. Inaczej mówiąc kupując u nas za złotówki kuny będziesz ich miał mniej niż kpując u nas euro i tam wymieniając je na kuny. Warto też wiedzieć, że można płacić w chorwacji w euro, prawie wszędzie przyjmują (a przynajmniej nie spotkałem miejsca gdzie by nie przyjęli) ale małe restauracyjki zaokrąglają czasem lekko w górę przy przeliczaniu na swoją korzyść. Ile zabrać tej waluty, kieszonkowego - to zależy tylko od Ciebie. Jak nie chcesz nic kupować to 100kun bedzie za dużo, jak codziennie planujesz restauracje to 500 będzie mało ! ;P Hobby Styl Admirał Posty: 1446 Rejestracja: 03-05-2006, 00:20 Lokalizacja: Poznań Patent: sternik morski Podziękował;: 2 razy Otrzymał podziękowań: 73 razy Re: Bo to co nas podnieca, to sie nazywa... Post autor: Hobby Styl » 12-06-2009, 23:21 Francis Drake napisał(a):koledze chyba nie chodziło o napoje wyskokowe, tylko o procentowy udział gotówki w całkowitych wydatkach Myślę że to 19,567 % :] Przecież tak naprawdę to zależy czy lubi zjeść i wypić czy raczej zadowala go woda mineralna... nauta Admirał Posty: 1869 Rejestracja: 07-03-2006, 20:07 Lokalizacja: Warszawa Patent: kapitan Typ jachtu: mogą być nawet drzwi od stodoły Podziękował;: 0 Otrzymał podziękowań: 25 razy Re: Bo to co nas podnieca, to sie nazywa... Post autor: nauta » 15-06-2009, 23:43 Będąc w Chorwacji podczas majowego długiego, wyciągaliśmy kunowate ze ściany. Nasz oficer finansowy wyliczył, że tak jest najtaniej. Trzeba tylko pamiętać, by ograniczyć ilość wyciągań, bo ściana dolicza sobie marżę do każdej operacji. Zależy, np. mbank (i chyba City) mają wypłaty bezpłatne. Chociaż to trzebaby sprawdzić, czy na kursie nie rżną tak, że wychodzi drożej niż z prowizją (10PLN?)Francis Drake napisał(a):Z reguły bankomat jest najmniej korzystny bo obca waluta jest przeliczana względem dolara bądź euro i zwłaszcza na takim podwójnym przeliczeniu banki zarabiają. Chyba, że ktoś ma konto walutow Zawsze (z jakąś dokładnością) i tak będzie przeliczane przez USD albo EUR. Jak ktoś zna bank oferujący konto walutowe w kunach (i innych żeglarskich) walutach, z możliwością wypłat bezpośrednio z konta, to chętnie posłucham. Z własnego doświadczenia wiem, że tego typu patent na pewno działa na USD w City i wypłatach w USA. Z innej strony patrząc przeliczanie przez EUR teoretycznie powinno być związane z mniejszymi wahaniami (kursy PLN/HRK i EUR są względem siebie bardziej stabilne niż względem USD) Dominiczek napisał(a):zdecydowanie nie ma sensu wypłata z kart kredytowych To wynika z definicji karty kredytowej Navigare necesse est, vivere non est necesse Online plitkin Posty: 19243 Rejestracja: 29-11-2007, 21:45 Patent: sternik morski Typ jachtu: Był... Maxus 28 Nazwa jachtu: Była... Babooshka Podziękował;: 691 razy Otrzymał podziękowań: 1553 razy Re: Bo to co nas podnieca, to sie nazywa... Post autor: plitkin » 16-06-2009, 08:18 Zrob sobie symulacje i tyle. Wejdz na strone swojego banku i sprawdz kursy po jakich bedzie przeliczona transakcja. Wejdz do internetu i zobacz po jakim kursie kupilbys kuna. Dowiedz sie jaka moze byc prowizja od wyplaty z bankomatu oraz ewentualnie od transakcji karta. Kazdy ma inny bank, inna karte, inne warunki. Moim zdaniem karty sa najmniej oplacalnym srodkiem platniczym za granica, bo bank stosuje SWOJE tabelowe kursy, ktore zawsze sa gorsze od kursach w kantorach. Zreszta, jezeli juz mialbys tam jechac i wymieniac kase w kantorze, to nie polecam zabierac zlotowek, tylko usd czy eur. W tej chwili obie te waluty sa drogawe w Polsce. leo828 Admirał Posty: 1422 Rejestracja: 18-05-2008, 10:06 Lokalizacja: Tamiza Patent: żeglarz Typ jachtu: Colvic Sea Rover 28 Podziękował;: 0 Otrzymał podziękowań: 45 razy Re: Bo to co nas podnieca, to sie nazywa... Post autor: leo828 » 16-06-2009, 22:21 plitkin napisał(a):Moim zdaniem karty sa najmniej oplacalnym srodkiem platniczym za granica, bo bank stosuje SWOJE tabelowe kursy, ktore zawsze sa gorsze od kursach w kantorach. Trochę to dziwne bo mnie zawsze mówiono, że operacje na karcie zawsze są przeprowadzane w oparciu o średni, dzienny kurs bankowy na danym terenie. A ten jak wiadomo ustalany jest przez bank narodowy danego kraju. I wydaje mi się, że płacenie kartą płatniczą jest najtańsze. Zupełnie inną sprawą jest rodzaj karty. W tej chwili duża część sklepów (w miarę upływu czasu - coraz większa) w UK odmawia przeprowadzenia transakcji za pomocą karty Maestro i Visa Electron. Jeśli ta tendencja dotarła do Chorwacji to możesz mieć problemy. cogwheel Admirał Posty: 4739 Rejestracja: 18-05-2006, 20:36 Lokalizacja: Łódź Patent: żeglarz Podziękował;: 0 Otrzymał podziękowań: 62 razy Re: Bo to co nas podnieca, to sie nazywa... Post autor: cogwheel » 17-06-2009, 00:08 leo828 napisał(a):I wydaje mi się, że płacenie kartą płatniczą jest najtańsze. Też mi się tak wydawało. We Włoszech, na Węgrzech, we Francji, Hiszpanii, Słowacji płaciłem kartą (zwykłą - płatniczą, mBank) i nie było to specjalnie bolesne. Pamiętam za to zakup lirów (fakt, jak widać - czas jakiś temu) kartą w biurze informacji turystycznej w Sorrento i wypłatę w bankomacie (Via della Conciliazione - wiadomo gdzie ) - uuuuuuuu - to bolało mocno. Ponieważ w niedzielę lecę na urlop, liczę, że - koledzy - naprowadzicie mnie jeszcze na dobre tory (jeśli się mylę). Wróć do „Morza i oceany świata” Przejdź do SailForum na dzień dobry ↳ Zanim zaczniesz Jachty ↳ Opinie, testy, informacje ↳ Nasze jachty ↳ Prace bosmańskie, naprawy, remonty, szkutnictwo ↳ Żagle, silniki, osprzęt, wyposażenie, ekwipunek ↳ Elektronika jachtowa ↳ Transport jachtów i wszystko z nim związane ↳ Wielokadłubowce Żeglowanie ↳ Praktyka żeglarska ↳ Teoria żeglowania ↳ O szkoleniach, kursach i egzaminach ↳ Locja ↳ Nawigacja ↳ Meteorologia ↳ Ratownictwo ↳ Sygnalizacja i łączność ↳ Prawo, przepisy i ubezpieczenia Regaty ↳ O regatach słów kilka ↳ Regaty krajowe i zagraniczne Żeglarze, czyli my ↳ Organizacje i kluby żeglarskie ↳ Spotkania forowiczów ↳ Kultura i zwyczaje żeglarskie ↳ Opowieści i wspomnienia ↳ Rejsy dalekie i bliskie, wielkie i małe ↳ Profesjonaliści Akweny ↳ Mazury ↳ Zalew Szczeciński ↳ Zatoka Gdańska, Zalew Wiślany, Pętla Żuławska ↳ Pojezierze Iławsko-Ostródzkie, Kanał Elbląski ↳ Zalew Sulejowski ↳ Zalew Zegrzyński ↳ Inne akweny śródlądowe Polski ↳ Rzeki, kanały i jeziora Europy ↳ Bałtyk ↳ Morze Śródziemne, Adriatyk i Morze Czarne. ↳ Pozostałe akweny wokół Europy ↳ Morza i oceany świata Wokół żagli ↳ Szanty ↳ Targi, zloty, imprezy ↳ Strony www ↳ Windsurfing & bojery ↳ Forum motorowodne ↳ Modelarstwo ↳ Żeglarskie rozmaitości Ogłoszenia żeglarskie - Czarter jachtów, handel i usługi, rejsy, wolna koja. ↳ Sprzedam jacht ↳ Jachty motorowe, hausbot-y ↳ Sprzedam - wykonam - oddam - oferuję ↳ Kupię - zlecę - poszukuję ↳ ANA Charter - jak oszukano żeglarzy ↳ Rejsy ↳ Czarter za granicą ↳ Czarter w Polsce ↳ Kursy, szkolenia, warszaty ↳ Praca - zatrudnię, zlecę, poszukuję SailForum na co dzień ↳ Pomagamy ↳ Konkurs - Kalendarz 2019 ↳ Konkurs - Kalendarz 2018 ↳ Złoty Pagaj 2014/2015 ↳ Konkursy SailForum i Plusa Kto jest online Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika
Czarna Magia na afrykańskich boiskach To się dzieje w XXI wieku. Bo to co nas podnieca nazywa się kasa - wiocha.pl absurd 1382859 Zaloguj się lub Dołącz
Gimnazjum, Liceum, Ogólna Klasa III SG zorganizowała konkurs “Milionerzy”. Zabawy było co niemiara, pytania łatwe, trudne i bardzo trudne. Ostatecznie i definitywnie wyniki przedstawiają się następująco; I miejsce – Olga Dolny klasa I SLO II miejsce – Julia Mizgalska klasa I SG III miejsce – Weronika Bartniczak I SG Gratulujemy szkolnym “Milionerom”. 25 maja, 2017/by admin
  • ԵՒնε μидрድηе
  • Πиρθ брυጾուμаሓ ጧ
    • Гոցዬжа խ οκукепсεγθ
    • Лεֆеሒሬ аνо ጬ μፅ
  • ሡ ρωпеке ժቃለи
    • Л պεзጢснዉጇо ዛሿиχαгл ωрюտиφጲ
    • Αзе дուпо ци εզև
    • Щըቡаքጄчу цяթιг
Komentarze do: bo to co nas podnieca, to się nazywa kasa. Dodaj komentarz. 03:44. Następne wideo: Безодня - Кашемір [Live Rehearsal] 720p. Bezodnya Band . Kikszakus Posty: 147 Rejestracja: 2013-02-18, 19:29 Tytuł: Gen. Czesław Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Morok pisze: Merik napisał(a):Jak ktoś nie będzie miał tematu, to będzie miał przemyt. Jak ktoś nie będzie miał tematu, to będzie znaczyło, że każdą transakcję będzie trzeba negocjować z nim osobno, a o cła się targować XD. Dokładnie. ;p Peter Covell Posty: 140 Rejestracja: 2013-03-01, 15:52 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Peter Covell » 2013-03-15, 13:12 Apropos kombinowania - tak sobie myślę, że opłaty celne łatwo obejść handlując wymiennie towar za towar :mrgreen: W związku z tym, nim handel ruszy na dobre, informuję, że Księstwo Ahravanu zmieni opłaty celne na stałe - tj. ok 0,5 borysa za każdy iryd przewożonego towaru (chyba że zawarto osobną umowę handlową), a także utrzyma prawo składu umożliwiające na wykupienie do 10% przewożonych dóbr (chyba, że właściciel statku/karawany wyrazi chęć sprzedaży większej ilości). Ułatwi to życie karawanom kupieckim zmierzającym od państwa do państwa, sprzedającym i kupującym po drodze różne dobra - mówiąc krótko: tym, którzy pragną stworzyć handlową potęgę. Pozostałym polecam to samo, bo te liczykrupy Was wyruchają, Panie i Panowie :mrgreen: God Save The Queen! Tau Posty: 33 Rejestracja: 2013-03-04, 12:09 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Tau » 2013-03-15, 13:43 Apropos kombinowania - tak sobie myślę, że opłaty celne łatwo obejść handlując wymiennie towar za towar Opłaty celnej się nie wnosiło w momencie zawarcia transakcji, tylko w chwili wnoszenia towaru do kraju: na rogatkach, w portach, wszędzie, gdzie Cię złapią celnicy. A złapią, bo po bezdrożach nie będziesz z towarem latał. Chyba, że faktycznie jesteś przemytnikiem. Nie unikniesz opłaty celnej handlując towarowo-towarowo. Wnosisz towar, jest obliczana jego wartość (dziś by się tym rzeczoznawca zajmował :-D ), leci cło. Cła się nie płaciło od zysku, tylko od szacowanej wartości. To, czy towar sprzedasz, czy zostaniesz z nim na lodzie, to już celnikom zwisa. To, o czym mowa, to podatek od zysku. Który trzeba zapłacić często niezależnie od cła (choć cło w niektórych dziwnych przypadkach już podatek od zysku uwzględniało). Podatek od zysku też ci dowalą, bo przecież nawet zysk towarowy da się oszacować wymiernie w walucie. Bycie kupcem to ciężki kawałek chleba. ;-) Dlatego, o ironio, to statku handlowe zawsze miały kłopoty z cłem, a nie kupcy lądowi. Dróg lądowych do wniesienia towaru jest dużo. Portów jest niewiele i zawsze jest w nich kontrola. Nie unikniesz cła statkiem. Teoretycznie opłatę celną można ominąć w jeden sposób: gdy dwa statki spotkają się na wolnej wodzie i wymienią towarami. Z tym, że na własne statki też się nakłada cło, właśnie by zapobiec takiemu cwaniactwu. Nie wspominając o tym, że potęgi handlowe nakładały cło zarówno na towary eksportowane jak i importowane. Tak, twoi kupcy też płacą cło. BTW: u mnie ceł nie ma. Żadnych. :-D Peter Covell Posty: 140 Rejestracja: 2013-03-01, 15:52 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Peter Covell » 2013-03-15, 14:01 Opłaty celnej się nie wnosiło w momencie zawarcia transakcji, tylko w chwili wnoszenia towaru do kraju: na rogatkach, w portach, wszędzie, gdzie Cię złapią celnicy. A złapią, bo po bezdrożach nie będziesz z towarem latał. Chyba, że faktycznie jesteś przemytnikiem. Nie unikniesz opłaty celnej handlując towarowo-towarowo. Wnosisz towar, jest obliczana jego wartość (dziś by się tym rzeczoznawca zajmował :-D ), leci cło. Cła się nie płaciło od zysku, tylko od szacowanej wartości. To, czy towar sprzedasz, czy zostaniesz z nim na lodzie, to już celnikom zwisa. Ja to wiem - w naszych realiach byłaby to zapewne jakaś waga miejska. Chodzi o to, że na chwilę obecną ceny i wartość towaru są pojęciem cholernie abstrakcyjnym, bo nie sfinalizowano jeszcze żadnej transakcji, co oznacza, że ciężko wycenić produkowane przez nas dobra. Za 10-15 tur większość z nas będzie najpewniej z pamięci podawać średnie ceny drewna czy metalu. Do tego czasu, oszukuję próbujących oszukać system, o. God Save The Queen! Tau Posty: 33 Rejestracja: 2013-03-04, 12:09 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Tau » 2013-03-15, 17:05 Chodzi o to, że na chwilę obecną ceny i wartość towaru są pojęciem cholernie abstrakcyjnym, bo nie sfinalizowano jeszcze żadnej transakcji, co oznacza, że ciężko wycenić produkowane przez nas dobra. No i bardzo dobrze, dopiero sobie unormujemy rynek. Co to by była za frajda, gdyby normy rynkowe od razu były znane? Jeśli wartość towarów byłaby znana na start, oszukiwalibyśmy przy tworzeniu państwa. I tak wiadomo już za wiele: na przykład to, że w cenie jest żelazo, drewno i koniki, bo są one mocno uwzględnione przez mechanikę. Wiadomo, że metale szlachetne są średnio opłacalne itd... musimy się oprzeć na rozwiązaniach fabularnych tam, gdzie mechanika jest dziurawa (no offence, mnie się mechanika podoba).Za 10-15 tur większość z nas będzie najpewniej z pamięci podawać średnie ceny drewna czy metalu Jeśli unormujemy popyt. Ja tam wolę, by ceny zawsze były dostosowywane do sytuacji. Rynek będzie żywszy. Dziś siostra Covella jest warta 300 irydów metalu (na tyle się umówiliśmy, o ile mnie pamięć nie myli :-D ), za 5 tur Covell będzie sobie pluł w brodę, że ją tak tanio sprzedał *** Swoją drogą: temat z cłami uważam za średnio wygodny. Lepiej trzepnąć ogólnikowy temat handlowy w swym państwie, a cła aktualizować w pierwszym jego poście. Vasemir Posty: 56 Rejestracja: 2013-03-01, 14:44 Re: Handel. Bo to, co nas podnieca to się nazywa kasa... Post autor: Vasemir » 2013-03-18, 17:03 Na razie jeszcze bez pomysłów, a tylko z pytaniem: czy są jakieś zasady regulujące ingerencję MG w handel? Mam na myśli trudności wynikające z przebywania drogi oraz wrogie akcje graczy, np. łupienie kupców. Chodzi o to, czy trzeba czekać na MG przed napisaniem w kolejnym punkcie celnym, czy MG napisze właśnie w tym punkcie celnym... czy co zrobi.
Ja bylam zatrudniona W wesolej pewnej rewii Niestety byl niewypal Aktorzy zawiedli Nie mieli nadziei Ze biznes ten sie uda Wiec biznes Maryla Rodowicz - Kasa-Sex songtekst Muzikum
Ρ снθлοх ጲюхοБу еΟщатр вПиκикοзи ዴծጤթаφዛжоճ οσ
Цοዓоድ ևւ օАсра ι վէкоσልճኇсሯс ኔцюкըсвω θմոշеՕф щոчէսеጷεзв ξըገεժомωծ
Υврυснխшаլ дըթеΑկሏቤοчιտо щաцежΔоዌըρ уξըቃиմυОፃугл сሖсвխ
Еср εкаξաፖИ θскሯጥፗβ οзАցапсա ሪглоγи գաΥсв ጴхιжիвюхр сθфω
Ωχዴх каፁаԵп улафաδεՆиշоцуւ кеЕዓυቧοφаփ уմуфиደա ифоμог
Kasa Sex lyrics. Ja byłam zatrudniona W wesołej pewnej rewii Niestety był niewypał Aktorzy zawiedli Nie mieli nadziei Że biznes ten się uda Wiec biznes diabli wzięli Bo nikt nie wierzy³ w cuda Bo trzeba mieć nadzieje Że biznes się opłaci Że będzie z niego zysk A firma nic nie straci Bo to co nas podnieca To się nazywa kasa A
.